piątek, 31 stycznia 2014

Szopki 1922–1931 Pikadora i Cyrulika Warszawskiego

Kto z Was nie lubi kabaretów? Zakładam (być może błędnie - jeśli tak, to wyprowadźcie mnie z tego błędu), że prawdopodobnie każdemu z Was zdarzyło się jakiś skecz kabaretowy obejrzeć. Dawniej tą profesją parali się najczęściej poeci i o nich (oraz ich twórczości) będę dzisiaj mówić.

Tytułem wstępu należy zatem wyjaśnić, czym jest ów Pikador oraz Cyrulik Warszawski:
Pikador (znany również jako kawiarnia poetów "Pod Picadorem") to otwarty w listopadzie 1918 roku lokal w Warszawie (przy ulicy Nowy Świat 57). Tam po zainstalowaniu niezbyt dużej estrady odbywały się wieczory poetyckie. To w tym miejscu właśnie skamandryci rozpoczęli wieczorki, podczas których recytowano wiersze, parodie i rozmaite satyry. Potocznie uważa się, że tam właśnie skrystalizowała się grupa poetycka Skamander. Warto również zaznaczyć, że Kawiarnię Pod Picadorem uznaje się za pierwszy znak niepodległego życia (również literackiego) w ówczesnych zaborach. Dlaczego? Jej otwarcie nastąpiło niedługo po (kilkanaście dni) odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Więcej o takich klimatycznych miejscach możecie poczytać TU. Natomiast Cyrulik Warszawski był tygodnikiem literackim i satyrycznym wydawanym w latach 1926-1934 w Warszawie. Został założony przez poetów z grupy Skamander.

Dobra, wystarczy teorii. Zaraz mi tu w komentarzach napiszecie, że jakbyście chcieli wiedzieć więcej, to byście zerknęli do encyklopedii ;-) Ale musiałam tu nakreślić pewne tło, aby wszystko było zrozumiałe.

Tytułowe szopki są czymś na kształt literackiej zabawy satyrycznej. Ich siła tkwiła w zespole autorskim - co by nie mówić, byli to jedni z najbardziej błyskotliwych satyryków w naszym kraju. Ważne jest również to, że szopki dobierały się do postaci żywych, publicznych (początkowo ze świata kultury, później również polityki - można to przymierzyć poniekąd do dzisiejszej twórczości kabareciarzy). Co jeszcze otrzymywała publiczność we wspomnianej powyżej kawiarni? Ano sporą dawkę dobrego, inteligentnego humoru, z mnóstwem podtekstów do rozgryzienia (niektóre z nich są genialne!).

Poeci organizowali sobie coś na kształt roboczych spotkań, podczas których powstawały wspólne dzieła. Wzajemnie się poprawiali, szlifowali. Niestety należy zdawać sobie sprawę, że w część szopek ingerowała cenzura. Wiadomo - teksty, które ośmieszały ludzi polityki, nie były raczej mile widziane. Można jednak z czystym sumieniem powiedzieć, że były owe szopki krzywym zwierciadłem polskiej rzeczywistości (w tym dokonujących się przemian politycznych).

Co do samej zawartości książki "Szopki 1922–1931 Pikadora i Cyrulika Warszawskiego" to nawet nie będę próbowała jej streszczać, bo byłoby to podobne do porywania się z motyką na słońce.

W szopkach znajdziecie mnóstwo różnorodnych chwytów literackich. Wiele tam odwołań do literatury (na ogół znanej wszystkim, jeśli jest inaczej - wszelkie pomocne szczegóły zawarte są w przypisach) i nie tylko (piosenek, pieśni ludowych, żołnierskich, szlagierów, znanych powiedzeń czy kalamburów). Nie zabrakło również takiego zabiegu, jak stylizowanie się. Rozmaite trawestacje wzbogacają ich treść. Zaraz zaserwuję Wam tu króciutki cytat z Pierwszej Szopki Warszawskiej:

BEZTSROŃSKI
Kto ty jesteś?

KAKUSZYŃSKI:
Polak mały!

BEZSTROŃSKI
Jaki znak twój?

KAKUSZYŃSKI
Orzeł biały!

BEZSTROŃSKI
Gdzie ty żyjesz?

KAKUSZYŃSKI
W kraju polskim!

BEZSTROŃSKI
A z kim pijesz?

KAKUSZYŃSKI
Z Markiewiczem i Czajkowskim,
Z Kasprowiczem i Ostrowskim (...)
Z enzetelem, z enzeterem,
Z zecerem i etceterem.

BEZTSROŃSKI
Dobrze, że nie z Belwederem.
(s. 44-45)

Muszę przyznać, że książka jest dopracowana. Są w niej wyjaśnione wszelkie okoliczności związane z daną szopką (np. data premiery). Zamieszczone zostały również życiorysy postaci pojawiających się w szopkach, do tego dochodzi mnóstwo przypisów (ubolewam jedynie, że nie zostały one umieszczone w treści szopek, tylko na końcu książki, co utrudniało lekturę - ratowałam się dwiema zakładkami). Piękne wydanie w twardej oprawie zachęca do wielokrotnego czytania. 

Jeżeli cenicie sobie humor na najwyższym poziomie, to "Szopki" polecam Wam z czystym sumieniem.

Ocena: 5/6

Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi SZTUKATER oraz Wydawnictwu ISKRY

Ta recenzja bierze udział w wyzwaniu:

Grubość książki: 3,50 cm

5 komentarzy:

  1. Ciekawa pozycja :) Dla odprężenia i śmiechu - czemu nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałam na recenzję tej książki odkąd zauważyłam w pasku po lewej stronie Twojego blogu, że ją czytasz. Czytałam mnóstwo tekstów, które wyszły spod pióra artystów Picadora i na żadnym jak dotąd się nie zawiodłam. Podejrzewam. że ,,Szopki" również ,,trzymają poziom". Bardzo, bardzo chciałabym przeczytać tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na odwrót, w trakcie studiów "liznęłam" nieco ich twórczości, ale nie na tyle, by się zachwycić. A tu zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona - szczególnie jak wczytywałam się w różne aluzje, parodie czy trawestacje.

      Usuń
    2. Smakowite aluzje oraz ostra ironia to cechy wyróżniające twórczość Skamandrytów. Sporo można o tym przeczytać w książce ,,Tuwim. Wylękniony bluźnierca" autorstwa Mariusza Urbanka, choć oczywiście w tej książce analizowany jest głównie dorobek literacki tytułowego poety. Mimo to, polecam.

      Usuń
  3. To dla mnie coś zupełnie nowego, swoiste wyzwanie. Z chęcią zajrzę po tak kuszącej recenzji.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)