To przejmująca opowieść o skomplikowanych relacjach rodzinnych, o błędach z przeszłości mających wpływ na teraźniejszość.
Śmierć Ewy (będącej matką, żoną i siostrą) gwałtownie zmienia "układ sił" w pewnej rodzinie. Akcja toczy się wokół życia mężczyzny, będącego (do niedawna) mężem zmarłej. Jest to facet, rzekłabym, specyficzny. Uparty, ale jednocześnie bierny. Żyje, nie walcząc z losem; po prostu płynie z prądem, nie przeciwstawiając się mu, choćby nawet było to dla niego korzystne. Po śmierci żony (z którą jednak niewiele go łączyło) nie potrafi się "pozbierać". Jak ognia unika trudnych rozmów z rodziną. W stresujących sytuacjach coraz częściej zagląda do przysłowiowego kieliszka. Taki ma sposób na życie. Jego córka Joanna, dorosła kobieta, spędzająca większość czasu w pracy, próbuje zastąpić nieobecną mamę w prowadzeniu gospodarstwa domowego. Ojciec ma w tej kwestii dwie lewe ręce, więc córka poczuwając się do obowiązku, przychodzi i gotuje ojcu obiady, sprząta, pierze itd. Syn Artur, będącym typowym przykładem "syneczka mamusi", czuje się jeszcze bardziej opuszczony. Nie może liczyć na żadne ciepłe gesty ani słowa od własnego ojca. Odsuwa się więc coraz bardziej od rodziny. Siostra zmarłej, Ilona, zaczyna wyrzucać z siebie zadawnione żale. Nie ma już Ewy, więc uważa, że o pewnych sprawach można już zacząć rozmawiać głośno. Sieć powiązań i zależności rodzinnych jest ogromnie zagmatwana. Każda z osób ma jakieś żale do kogoś z pozostałych. Każda z postaci zmaga się z jakimiś trudnościami. Pozornie wydaje się, że wszystko ich dzieli. Prawda jest jednak inna. Łączy ich bardzo wiele, tylko bohaterowie nie potrafią zdać sobie z tego sprawy...
Kiedy długo skrywane tajemnice z przeszłości zaczynają wychodzić na jaw, wszystko się komplikuje. Niektórym z bohaterów brakuje czegoś na kształt ogłady, zrozumienia drugiego człowieka - po co zdradzać tajemnice zmarłej osoby? - to niewiele zmienia, a jeśli już - to raczej na gorsze (stąd moja niechęć do dwóch kobiet występujących na łamach tej powieści: Ilony i Joanny).
Uderzające jest to, jak bardzo widoczny staje się fakt, że tajemnice i oszustwa z przeszłości mają moc nawet "zza grobu"... A co jeszcze ciekawsze, niewyjaśnione zadry z dawnych lat potrafią namieszać w życiu osób pozornie niezwiązanych z danymi wydarzeniami. Kiedy jednak życie podsuwa nam szanse na wybaczenie i naprawę błędów, warto z tego skorzystać.
To powieść, której fabuła - według mnie - mogłaby zostać przedstawiona na deskach teatru. Mała liczba rekwizytów, wszystko ograniczone do minimum. Jedyne, czego nie brakuje w powieści Elżbiety Jodko-Kuli, to emocje. Ta książka wręcz kipi od rozmaitych emocji.
Niejakim zaskoczeniem było dla mnie zakończenie. To taki specyficzny "happy end" z serii tych rokujących dobrze na przyszłość, ale nie przesłodzonych do granic możliwości. W ogóle cała fabuła powieści to "samo życie" i choć nie życzę nikomu tak poplątanych losów, to zdaję sobie sprawę, że takie historie zdarzają się w rzeczywistości.
"Zdrady i powroty" to opowieść o rodzinie. Takich rodzin z całą pewnością jest wiele. Rodzin, w których jej członkowie nie potrafią ze sobą rozmawiać, okazywać sobie uczuć. Ta książka jest przestrogą przed tym, byśmy żyjąc z ukochanymi osobami pod jednym dachem, nie mieszkali OBOK siebie, lecz ZE sobą. Byśmy się zauważali... A jednak powieść niesie nadzieję, że przebaczenie może wiele zmienić.
Ocena: 5/6
Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi SZTUKATER oraz Wydawnictwu Szara Godzina :-)
Grubość książki: 1,90 cm
Spotkałam się już z kilkoma recenzjami tej książki, wszystkie były pozytywne. Myślę więc, że warto ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńKusi mnie fakt, że w powieści pięknie opisane są emocje, to coś co lubię i cenię sobie najbardziej w literaturze. Poza tym to opowieść o tajemnicach rodzinnych.. Zdecydowanie jest to książka dla mnie!
OdpowiedzUsuńTo może być ciekawe doświadczenie.
OdpowiedzUsuń