poniedziałek, 17 marca 2014

Pekka Hiltunen, Szczerze oddana

Zmasakrowane zwłoki pewnej kobiety zostają znalezione w bagażniku samochodu porzuconego w samym centrum Londynu. Mają stanowić osobliwą wiadomość - ostrzeżenie dla innych. Jedna z mieszkanek miasta, Lia, jest świadkiem tej sceny. Niestety, policyjne śledztwo tkwi w miejscu, więc temat w końcu znika z nagłówków gazet. Ale Lia (graficzka komputerowa) nie potrafi przestać myśleć o tej makabrycznej zbrodni.

Kobieta czuje się nieco osamotniona w wielkim mieście. Jednak zmienia się to, kiedy poznaje Mari - kobietę, również Finkę, która posiada niesamowity dar - potrafi "czytać" ludzkie myśli. Umie także przewidzieć niektóre ich działania (ten element z pogranicza fantastyki psuł mi obraz całości - według mnie autor nie za bardzo potrafił obronić i uzasadnić potrzebę tego niuansu; przydał się do rozwinięcia akcji, ale nic ponadto). Mari prowadzi pewną działalność - próbuje wymierzać sprawiedliwość poza oficjalnymi organami przeznaczonymi do ścigania przestępców. W wyniku pewnych okoliczności kobiety wchodzą na terytorium wroga (mordercy) - szukając informacji, trafiają na trop przestępczego światka i półświatka.

Nie jest to thriller w takiej postaci, do jakiej byłam do tej pory przyzwyczajona. Jest jakby nieco prosty (?), szorstki (?), surowy (?). Pewnym minusem jest rozwleczenie akcji w czasie - gdyby skrócić fabułę o jakieś 100 - 150 stron, cała historia nie straciłaby wiele, a czytelnik odczuwałby zapewne szybsze bicie serca wraz z postępującą akcją. A tak mamy tu historię zanadto "rozwleczoną", co - w moim przypadku - wywoływało lekkie rozdrażnienie podczas czytania "Szczerze oddanej".

Po głębszym zastanowieniu się dochodzę do wniosku, że pewna surowość tej książki może wynikać z faktu tłumaczenia - z języka fińskiego - możliwe, że nie wszystko dało się opisać polskimi słowami tak dokładnie, jak brzmiało to w oryginale.

Akcenty zostały źle rozłożone. W większości przypadków, po lekturze książki zaliczanej do miana "thrillerów psychologicznych", szczękę mam "wbitą w podłogę", bo na przykład ostatnie zdania spowodowały szok, "tąpnięcie". Trzęsienie ziemi, które sprawia, że dana książka potrafi wyryć się w mojej pamięci na dłuższy czas. A tu odnoszę wrażenie, jakbym usłyszała spalony dowcip. Akcja dobiegła końca, a autor jeszcze próbował ciągnąć historię. To tylko zepsuło efekt całości. Autor pewnie chciał dobrze, ale nieco... przedobrzył.

Po lekturze tej powieści zaczęłam się zastanawiać nad pojęciem "uniwersalności literatury". Na ile pochodzenie pisarza i umiejscowienie akcji w jakiejś konkretnej przestrzeni wpływa na to, że o książce możemy powiedzieć, że jest uniwersalna lub że niesie ze sobą uniwersalne prawdy..?

Myślę, że gdyby kultura Finów była mi nieco bliższa, to spojrzałabym przychylniejszym okiem na niektóre aspekty powieści. A tak - z powodu braku odpowiedniej wiedzy - niepotrzebnie się tylko irytowałam tym, czego nie potrafiłam zrozumieć...

Oczekiwałam nieco innej lektury - z szybką akcją, maksymalnym zaskoczeniem podczas zwrotu akcji. Tu natrafiłam na nieco ociężały tok przedstawianej fabuły. Brakowało mi nieco pewnego napięcia, z jakim zazwyczaj spotykałam się podczas lektury thrillerów psychologicznych. Poza tym powieść nie była znowu aż taka zła ;)

Pekka Hiltunen jest fińskim pisarzem i dziennikarzem z 20-letnim doświadczeniem. Jego specjalizacją jest tematyka polityczna i społeczna. "Szczerze oddana" jest jego debiutem literackim, entuzjastycznie przyjętym w 2011 roku w ojczystym kraju autora (nagrody: Kaarle Prize (2012), Clue of the Year Prize (2012) i Laila Hirvisaari Prize (2012)). W 2012 roku ukazała się jej kontynuacja, ale nie dotarłam jeszcze do informacji, czy już doczekała się przekładu na język polski.

Ocena: 4-/6

Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi SZTUKATER oraz Wydawnictwu Zysk i S-ka

Grubość książki: 3,70 cm

7 komentarzy:

  1. Ja też często ubolewam nad tym, że historie są rozwleczone; a to nuży i bardzo męczy podczas czytania, niestety...

    OdpowiedzUsuń
  2. Fiński jest językiem według mnie bardzo zabawnym, niepodobnym do żadnego. (Zresztą, ja często mam takie odpały językowe, na przykład gdy dostaję głupawki z powodu słowa ćwikła). Ostatnio przeżywam fascynację Finlandią (swoją drogą, już w sierpniu byłyby setne urodziny Tove Jansson ♥), ale mimo to nie wiem, czy sięgnęłabym po tę książkę. Myślę, że mimo wszystko chyba nie, a jeśli już, to właśnie ze względu na pochodzenie pana Hiltunena. Wybacz mi tę dygresję i mało odwołań do samej treści książki, ale musiałam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozwleczone historie bardzo mnie nużą. Dobry pisarz powinien wiedzieć, w którym momencie powinien zakończyć swoja opowieść. Raczej nie przeczytam tej książki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fińskiej literatury jeszcze nie znam, mimo nieprzychylnej recenzji chyba się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie, na pewno nie przeczytam.
    Nie przepadam za thrillerami

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam na nią ochotę, ale zmieniłam zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cóz, nic dodać, nic ująć... :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)