piątek, 13 czerwca 2014

Martin ZeLenay, U progu zagłady

Kara spotyka tych, którzy widzą za dużo, i tych, którzy mówią za wiele. (s.50)


Gdzieś tam na świecie istnieje pewne państwo totalitarne. Ginie w nim człowiek. Mało kto spodziewa się, że ten fakt będzie miał jakiekolwiek konsekwencje na przykład na arenie międzynarodowej... 
Pak Li - zaufany człowiek Najwybitniejszego Przywódcy - ma do wykonania tajną misję: wybiera się w kierunku Watykanu z ładunkiem wybuchowym. Do dyspozycji ma sporo pieniędzy. Ograniczenie jest jedno: brak świadków.
Frank Shepard - oficer operacyjny CIA - spędza czas na rehabilitacji. Od dziesięciu lat pracuje w Wydziale Operacji Specjalnych, czyli najbardziej utajnionej strukturze amerykańskiego wywiadu, ale po wydarzeniach opisanych w "Tajnym raporcie Millingtona" (recenzja TU), musi odpocząć. I podobnie jak wtedy, znajduje się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze.

Frank Shepard po ostatniej akcji wrócił do domu w glorii chwały. Jednak nie potrafił się odnaleźć w szarości zwykłej egzystencji - wszak w jego pracy zawsze towarzyszył mu "dreszczyk emocji". Po raz pierwszy w swojej karierze, za namową żony, wybrał się na urlop. Jednak po krótkim odpoczynku ponownie został wezwany do akcji. Jego perypetie stanowią część fabuły książki. Druga to dzieje niedookreślonego państwa totalitarnego wraz z przygodami Paka Li, mającego przed sobą bojowe zadanie - wwiezienie ładunku nuklearnego na teren Watykanu. Czy mu się to uda? Czy połączone siły agencji wywiadowczych z kilku państw będą w stanie mu zapobiec? Tego dowiecie się z lektury interesującego thrillera pt. "U progu zagłady".

Co ciekawe, na kartach książki znajdziemy wzmiankę o Ryszardzie Kuklińskim - jest ona autentyczna. Znam bowiem te fakty z jego biografii. Jeden z bohaterów znał Kuklińskiego - prawda przeplata się tu z fikcją literacką, a my nie mamy pewności, gdzie przebiega granica pomiędzy nimi... Elementów historycznych można znaleźć więcej w "U progu zagłady" - jest tam zawarta także informacja o abdykacji papieża Benedykta XVI. Jednym słowem: mamy tu całkiem udany kogel-mogel z wydarzeń historycznych oraz fikcji literackiej.

Ciekawostką jest opis różnic między państwem demokratycznym (tu w domyśle Ameryką), a reżimem:

Nasza władza posługuje się kolosalnie skomplikowanym oprzyrządowaniem, bo dużo trudniej sprzedawać w supermarkecie o pełnych półkach. Tam stosuje się proste stalinowskie wzorce oparte na niedostatku. Podstawą jest brak, najlepiej wszystkiego: wówczas sterowanie odbywa się poprzez zaspokajanie podstawowych potrzeb(...). Tutaj potrzeby należy wykreować, tam wystarczy zaspokoić na poziomie biologicznie minimalnym. Jak się nie uda, to trudno: setki tysięcy padną z głodu, co za problem? (s.132-133)

Nic dodać, nic ująć.

Zakładam, że nie wszystkie wydarzenia mogły mieć miejsce. Lektura fascynująco opowiada o siatce wywiadowczej, rozsianej po całym świecie, docierającej nawet w zakamarki Watykanu. Ogromnym plusem są - w ważnych dla akcji momentach - krótkie akapity, które są tak treściwe, że odbierałam je jak... kadry z filmu sensacyjnego. Czyta się je naprawdę dobrze. "U progu zakłady" wymaga skupienia, początkowo notowałam sobie kto jest kim i dla kogo pracuje, by później wciągnąć się w lekturę. To była przysłowiowa "jazda bez trzymanki". Książka mnie pochłonęła, tym bardziej że - jak już wspominałam w ostatnich postach - lubię czytać o agentach wywiadu. Ten świat mnie pociąga i intryguje. Trudną fabułę potrafi autor "rozbroić" kilkoma śmiesznymi scenami - to genialne przerywniki potrafiące rozluźnić nasze spięte podczas lektury mięśnie. Na uwagę zasługuje również ciekawa szata graficzna okładki - razem z poprzednią tworzą ciekawy tandem. Na grzbiecie oprócz tytułu i nazwiska autora znajduje się fragment mapy z danymi geograficznymi celu ataku terrorystycznego. Poprzednio był to Nowy Jork, teraz jest to Watykan. Niby drobnostka graficzna, ale cieszy oko, gdy spoglądam w stronę swojej biblioteczki.

Podobnie jak w poprzednim tomie przygód Franka Sheparda mamy możliwość obcowania ze sztuką (może nie wszyscy pamiętają, że autor jest historykiem sztuki). Nie tylko z malarstwem manieryzmu (warto poszukać podczas lektury reprodukcji omawianych dzieł), ale także architekturą - szczególnie włoską.

Polecam miłośnikom thrillerów politycznych.

Pamiętajcie: wszędzie tam, gdzie do głosu dochodzi fanatyzm, sprawa robi się niezwykle poważna...


Grubość książki: 3,10 cm




Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu ZNAK :-)

6 komentarzy:

  1. Wydaje mi się, że książka raczej by mi się szczególnie nie podobała. Może kiedyś ją przeczytam, ale nie będzie to najbliższy czas.
    Ciekawa recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Polityka to chyba nie dla mnie, więc spasuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem fanką thrillerów politycznych ,ale nigdy nic nie wiadomo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem, czy takie książka by mi się spodobała, bo to niestety nie moje klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Thriller to thriller, polityczny czy nie, więc może kiedyś się na niego skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Może być ciekawa, ale nie lubię polityki, więc odpada.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)