środa, 9 lipca 2014

Agata Pruchniewska, I dobry Bóg stworzył aktorkę

Wiele małych dziewczynek marzy o tym, by zostać aktorką. Ja sama zaliczałam się do ich grona (tych dziewczynek, nie aktorek – rzecz jasna). Jednak niewielu ludzi zdaje sobie sprawę, jak ciężko jest skończyć szkołę teatralną, a później dostać pracę w wyuczonym zawodzie. 

Autorka, Agata Pruchniewska wie, o czym pisze, bo... sama jest aktorką. Postanowiła spróbować opisać aktorską egzystencję w wersji "po polsku" i muszę przyznać, że wyszła jej naprawdę świetna powieść - a trzeba pamiętać, że jest to debiut.

Główną bohaterką jest Dorota - dziewczyna, która już jako dziecko wiedziała, kim chce zostać w przyszłości. O ile jednak mało komu udaje się zrealizować dziecięce marzenia, o tyle Dorotka postawiła na swoim. Udało się jej dostać do Słynnej Szkoły i ukończyć ją. Nie obyło się jednak bez różnych perypetii. Jednak pracowitość i szczerość bohaterki nie zawsze pomagały jej w życiu... Dorotka jest bowiem zwariowaną osobą, która najpierw mówi, a dopiero potem myśli. Co istotne, nie zostały przypisane jej jakieś nadludzkie cechy, co pozwala czytelniczkom uosabiać się z tą zwariowaną bohaterką, która też miewa problemy, jak wyżyć z niewysokich poborów...


Facet Dorotki, na potrzeby opowiadanej historii nazwany Księciem, to specyficzny typ. Przystojny z niego facet, ale jakoś dziwnie mocno jest przywiązany do swojej familii (tak, jakby nie odciął pępowiny), swoją partnerkę traktuje czasem jak powietrze; ciągle chciałby być w centrum uwagi. Generalnie przez większą część lektury zastanawiałam się, co takiego (prócz urody Adonisa) widzi w nim główna bohaterka... Ja takiego faceta utopiłabym w łyżce wody ;-).

Akcja zarysowana jest tak umiejętnie, że przewracałam kolejne strony z prędkością światła. To genialna, dowcipna powieść kobieca. Dzięki niej mamy szansę poznać życie aktorów „od kuchni” – zobaczyć, jak zmagają się z szarą rzeczywistością, jak walczą o role na castingach, jak upadają ich ideały i marzenia (o graniu na deskach teatru czy w „wielkich” filmach), jak chowają wstyd i dumę do kieszeni i zaczynają chodzić na castingi do… reklam. Mówię Wam, bycie aktorem to nie taka prosta sprawa.

Genialny zabieg polegający na zrobieniu Boga narratorem opowieści. Boga, który ma ogromne poczucie humoru:

I przyznam, że choć jako Bóg jestem absolutnie przeciwny przemocy, w tym przypadku przymknąłbym oko na ewentualny Dorotkowy rękoczyn. (s.24)

Oczywiście miałem w tym swój udział. Zwykło się uważać, że moje wyroki są niezbadane, ale to nie oznacza, że działam bez planu. (s.31)

Uznałem, że wybaczę Dorotce to wzywanie imion członków mojej rodziny nadaremno. Wiem, że była przejęta. A teraz także przerażona potencjalnymi skutkami swojego nieroztropnego zachowania. (s.130)

Zdarzało jej się przy tym wykrzykiwać moje imię nadaremno, w poczuciu głębokiej krzywdy i niezrozumienia, ale nie miałem jej tego za złe. Rozumiałem, że w grę wchodzą emocje, a gdy chodzi o kobiece emocje, nie warto być drobiazgowym, aby nie pogorszyć sprawy. (s.167)

Sposób narracji sprawia, że lektura była dla mnie ogromną przyjemnością. Wtrącenia narratora (czyli Boga) były zabawne, ironiczne, pokazujące jego „ludzką twarz”. Ten zabieg trzyma całą powieść w ryzach. Choć zakończenia – przyznam szczerze – spodziewałam się nieco innego… 

Język adekwatny do treści, jasny w przekazie, zabawny. Oryginalny pomysł na fabułę powoduje, że pomimo kategorii "powieść kobieca" wspomniana książka ma szansę zostać zapamiętaną. Chętnie polecę ją kilku kobietkom z mojego otoczenia.

Ukazanie blasków i cieni branży filmowo-teatralnej na podstawie własnych doświadczeń pani Pruchniewskiej było - moim zdaniem - strzałem w dziesiątkę. Ten światek artystów rządzi się swoimi prawami, które my - przeciętni zjadacze chleba - możemy uznać za absurdalne, ale jeżeli ktoś chce należeć do tego grona, musi wylewać z siebie siódme poty... Godny odnotowania jest również fakt, że autorka całą rzecz napisała z odpowiednią dawką humoru i autoironii. Wielu bohaterów (ponoć) nosi ślady postaci autentycznych (polskich aktorów), jednak autorka postanowiła posłużyć się różnymi ksywkami, by nikogo nie obrazić.

Ucieszyłabym się ogromnie, gdyby pani Agata Pruchniewska zdecydowała się napisać kontynuację przygód Dorotki.

Powieść dobra zarówno na lato, jak i na jesienną chandrę. Dobry humor na kilka godzin zapewniony.


Grubość książki: 2,20 cm

Za egzemplarz recenzencki dziękuję portalowi SZTUKATER i Wydawnictwu SOL

7 komentarzy:

  1. Książka czeka na swoją kolej na mojej półce ;) Ależ się cieszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzuć wszystko i czytaj:) hehe. Naprawdę polecam. Ciekawa jestem Twojej opinii:)

      Usuń
  2. Jak kiedyś nadarzy się okazja to czemu nie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi ciekawie i zabawnie. Rzadko trafiają się książki, które bawią na dobrym poziomie. :) Myślę, że sięgnę po ten tekst.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że zdecydowałam się na tę książkę. Mam wrażenie, że uśmiech mi z twarzy nie zejdzie jak będę czytać wypowiedzi Boga, gdyż cytaty które przytoczyłaś już to zapowiadają.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejna recenzja, która utwierdza mnie w przekonaniu, że warto skusić się na nią

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)