wtorek, 8 lipca 2014

Sian Price, Jeśli czytasz te słowa... Ostatnie listy żołnierzy z linii frontu

Epistolografia historyczna nigdy mnie jakoś szczególnie nie interesowała. Podczas studiów polonistycznych zapoznałam się wszak z tym gatunkiem, ale nie zapałałam doń jakąś szczególną sympatią. Co innego pisanie listów we własnym wykonaniu – w nastoletnich czasach bardzo mi się to podobało i w zasadzie żałuję, że czynność ta odeszła prawie w niepamięć, wyparta przez maile i smsy. Jednak, gdy zobaczyłam tytuł tej książki, podskórnie poczułam, że jest to coś, na co warto poświęcić trochę swojego czasu.


Sian Price jest angielską producentką programów dokumentalnych (telewizyjnych i radiowych) o tematyce historycznej. Jej radiowa audycja „Jeśli czytasz te słowa” została doceniona i nagrodzona na Nowojorskim Festiwalu Radiowym i stała się przyczynkiem do napisania niniejszej książki.

„Jeśli czytasz te słowa…” to interesujący zbiór listów pisanych przez żołnierzy do swoich bliskich. Pisanych z linii frontu. Autorzy byli marynarzami, piechurami, lotnikami w trakcie wojen ostatnich dwustu lat. Listy pochodzą zarówno z okresu kampanii napoleońskiej, jak i wojny secesyjnej, obu wojen światowych po interwencje w Afganistanie i Iraku (jeden z najstarszych listów znalezionych przez autorkę pochodzi z 1745 roku). Każdy list jest zapisem dramatycznych chwil, często w obliczu śmierci ich autora.

Autorka przez trzy lata w archiwach na całym świecie szukała listów pożegnalnych pisanych przez żołnierzy (różnych narodowości) w czasie rozmaitych wojen, konfliktów zbrojnych. Rozmawiała z wieloma byłymi żołnierzami, słuchała wspomnień rodzin pogrążonych w żałobie. Trzeba pamiętać, że listy pisano z rozmaitych powodów – by pożegnać się z bliskimi, przekazać im swoją miłość, pocieszyć, pojednać (czasem zawierały praktyczne porady na wypadek śmierci autora). Z wielu listów przebija też temat tego, jakimi pobudkami kierują się żołnierze idący na wojnę – niezmiennie jest to: rozczarowanie względem polityków czy wiara, że ich poświęcenie jest po to, by przyszłym pokoleniom żyło się lepiej...

Listy te zmuszają do nieuchronnej konfrontacji ze śmiercią. Każdy z nich to zapis ogromnych emocji, co wydaje się sprzeczne ze stereotypowym obrazem każdego żołnierza.

Niektóre z listów były pisane „na wypadek śmierci” - wiele z nich okazało się „ostatnim pożegnaniem”. Mają jednak niezaprzeczalną cechę – są cennym świadectwem życia na froncie. Wiele z tych listów nosi ślady wojskowego życia – są ubłocone, z kroplami potu lub krwi. Spora ich część pisana była dzień przed bitwą lub ofensywą. Zdarzało się i tak, że żołnierze dyktowali na łożu śmierci ostatnie słowa kierowane do bliskich. Nie jest pewne, kiedy epistolografia frontowa miała swój początek, jednak oficjalnie frontowa poczta polowa zaczęła działać na początku XVII wieku (s.2). Świat się zmienia, jednak niezmienne są ludzkie reakcje na nadchodzącą śmierć – chęć pożegnania z bliskimi, pojednania…

Listy bywają różne: przepełnione smutkiem, miłością (nuta romantyzmu), ale zdarzają się i nieco humorystyczne – z odrobiną ironii. Epistolografia z frontu ma jeszcze jedną ważną cechę – listy te mają charakter konfesyjny. Stanowią coś na kształt spadku. Żołnierze pragną pogodzić się z bliskimi, tłumaczą swoje postępowanie, przyznają się do błędów (dla wielu z nich samo pisanie było katartycznym procesem). Listy z frontu są świadectwem koszmaru wojen, jednak SĄ – a słowo pisane może trwać przez wieki…

Autorka w każdym z rozdziałów prezentuje rys historyczny – opisuje, jak wyglądało życie w koszarach podczas różnych wojen (jako najstarsze – napoleońskie). Korespondencja bywała często w powijakach – ciężko było znaleźć na początku XIX wieku przewoźnika w trakcie ruchu wojsk. W czasach wojen napoleońskich z listów przebijała pobożność – zawierzano Bogu i nie wstydzono się do tego przyznawać. Po nakreśleniu tła historycznego autorka pokrótce prezentuje sylwetki konkretnych wojskowych, okoliczności ich śmierci oraz fragmenty ich listów, pisanych do rodziny. Kolejny rozdział dotyczy wojny secesyjnej, w której Amerykanie walczyli z… Amerykanami. Z listów pisanych podczas wojny Południa z Północą rodziny czasem dowiadywały się, jak wygląda (naprawdę) bitwa – znalazły się w nich opisy urywanych rąk czy nóg… Żołnierze dzielili się tymi informacjami, żeby nie zwariować – to był ich swoisty wentyl bezpieczeństwa. Wiara w Boga podnosiła i wówczas żołnierzy na duchu.

Natomiast podczas wojny brytyjsko-zuluskiej pod koniec XIX wieku nadal obowiązywała wiktoriańska zasada „trzymania fasonu” i pomijania opisów krwawych jatek. Żołnierze nie pozwalali sobie na wyrażanie emocji w listach, więc wielu z nich po wojnie zuluskiej trafiło do… zakładów psychiatrycznych.  Listy z okresu I wojny światowej przesiąknięte były patriotyzmem i poczuciem obowiązku wobec swojego kraju (dotyczyło to szczególnie listów z początku owej wojny). Listy z czasów II wojny światowej były cenzurowane – na próżno szukać w nich informacji o miejscach (nazwy własne) lub nazwiskach. Żołnierze odrzucali wówczas pozory i pisali wielce patetyczne listy do bliskich. Przejmujące są w szczególności te pisane przez japońskich pilotów kamikadze…  

Autorka tłumaczy niektóre zachowania żołnierzy, próbuje odtworzyć ostatnie chwile ich życia, choć nie zawsze jest to możliwe. Zdarzały się też przypadki, że chłopcy przeżyli wojnę, ale zginęli podczas powrotu do ojczyzny. Ironia losu – jakże okrutna.


Niewątpliwą zaletą książki są zdjęcia niektórych żołnierzy wraz z fotografiami ich listów. Kolejną zaletą są ciekawostki historyczne, których próżno szukać w podręcznikach szkolnych. Szkoda jedynie, że nie pokuszono się o kursywę podczas przytaczania treści listów. Cudzysłów co chwilę nie jest najlepszym rozwiązaniem edytorskim.

Lektura listów uwieńczonych słowami miłości dostarcza ogromu emocji. Nie ma możliwości, by je streścić – ich cechą wspólną jest wyznanie miłości kierowane do bliskich, pragnienie powrotu do domu oraz tragizm wojny. Fascynująca publikacja, do której z chęcią będę powracać.


Grubość książki: 2,60 cm


Za udostępnienie książki dziękuję portalowi SZTUKATER

8 komentarzy:

  1. Ciekawa pozycja. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek czytała podobną publikację.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś miałam zamówić sobie tę książkę, ale zrezygnowałam z niej na rzecz innej publikacji. Cieszę się więc, że przypomniałaś mi o ,,Jeśli czytasz te słowa...".

    OdpowiedzUsuń
  3. Posiadam tę książkę. Gdy ją na półce zobaczyłam , to wiedziałam, że muszę ją mieć. Jednak w stosie zaległości musi poczekać. Być może boję cię , tak jakby czar tych listów miał nagle prysnąć?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem urzeczona tą publikacją. I mimo, że nigdy nie lubiłam książek wyrażanych przez listy, to w tym przypadku, właśnie taki zabieg jest najciekawszy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Koniecznie muszę ją przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Może uda mi się tę książkę przeczytać :)
    Na pewno posiada to coś, co mnie do niej przyciąga.

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz rację cudzysłów w nadmiarze może irytować. A tę publikację, no cóż, muszę ją mieć!

    OdpowiedzUsuń
  8. Podejrzewam, że to muszą być naprawdę przejmujące listy. Nie przypominam sobie żebym kiedyś czytała tego typu publikację - ta mnie bardzo zainteresowała.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)