czwartek, 7 listopada 2013

Jodi Picoult, Drugie spojrzenie


Początkowo miałam opory, żeby sięgnąć po tę książkę Picoult. Bo jak to ma być? Picoult znana z opisywania rzeczywistości z perspektywy osób twardo stąpających po ziemi nagle zaczęła pisać o magicznych wydarzeniach w stylu spadających z nieba płatków róż? Nie byłam przekonana, ale postanowiłam zaryzykować.

Ale od początku…

Akcja odbywa się w Comtosook, w Vermoncie (Stany Zjednoczone). Pewien deweloper chce wybudować galerię handlową w miejscu pochówku Indian Abenaki. Właściciel ziemi podpisuje stosowną dokumentację i rozpoczyna się budowa, mimo protestów Indian. W tym samym czasie miasteczko tonie w dziwacznych wydarzeniach: powietrze przepełnione jest zapachem owoców leśnych, ziemia zamarza w środku lata tak, że nie da się w niej kopać, z nieba spadają (niczym deszcz) płatki róż. Do miasteczka przybywa Ross Wakeman, który po utracie narzeczonej jest w stanie wiele zrobić, byle tylko udowodnić istnienie świata nadprzyrodzonego. Zajmuje się on (powiedzmy „zawodowo”) wyszukiwaniem duchów. Przybywa do spokojnego miasteczka, w którym mieszka jego siostra z chorym synem, by pomóc odnaleźć duchy „przeszkadzające” w rozpoczęciu budowy.

Był taki moment, w którym byłam tak rozdrażniona tymi nadprzyrodzonymi elementami świata przedstawionego, że chciałam odłożyć książkę na półkę niedoczytanych. Ale zawzięłam się i – dzięki Bogu – dokończyłam. Teraz nie żałuję, bo lektura jest naprawdę wartościowa. Elementy magiczne ustąpiły miejsca dynamicznie rozwijającej się akcji i ani się obejrzałam, a już czytałam ostatnie strony powieści.

Nie potrafię opisać tej książki w taki sposób, aby nie zdradzić zbyt wielu szczegółów… To wspaniała historia o uczuciach, szukaniu sensu życia (przy czym temat śmierci nie jest przemilczany; stale się o niej mówi). Śmiertelnie chory chłopiec – dla którego Ross Wakeman jest wujkiem – zdaje sobie sprawę ze swego stanu i potrafi cieszyć się z małych rzeczy. Skąd jego mama bierze siłę, by walczyć z przeciwnościami losu..? Jedna książka, a zmusza do przemyślenia tak wielu kwestii.

To, co uwielbiam w powieściach Jodi Picoult jest to, że „zmusza” ona niejako czytelnika do pogłębiania wiedzy o świecie. Jeśli jesteś czytelnikiem szperaczem (jak ja), to podczas lektury nie raz i nie dwa będziesz zaglądać do rozmaitych encyklopedii, słowników, książek historycznych (!) byle tylko dogłębnie zrozumieć istotę opisywanego w danej powieści problemu. Po lekturze ”Drugiego spojrzenia” mam już upatrzoną książkę dotyczącą problemu eugeniki, którą nieświadoma jej historii, kojarzyłam jedynie z działalnością Adolfa Hitlera (o, ja nieuk!). Takie powinno być zadanie literatury – pobudzać, rozbudzać, zachęcać (choć rozumiem, że każdemu z nas przydaje się czasem lektura „rozleniwiająca”) do zdobywania wiedzy na rozmaite tematy.

Dzięki temu, że w tej powieści akcja nie odbywa się w sądzie (a z tego przecież słynie autorka), Picoult pokazuje się nam z innej strony i udowadnia, że jest mistrzynią w swoim pisarskim fachu.

Na koniec cytat, który mnie zauroczył:

Miłość to skok z wysokiej skały w zaufaniu, że ta druga osoba czeka na dole, żeby cię złapać*.

Polecam tę niezwykle klimatyczną opowieść – dajcie się uwieść pisarstwu Jodi Picoult…

*Jodi Picoult, Drugie spojrzenie, Warszawa 2010, s.451.

Ocena:
5/6

3 komentarze:

  1. Mnie jakoś nie po drodze do twórczości tej autorki

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Picoult w powieściach życiowych i realnych, ale chętnie poznam ją od tej drugiej, bardziej fantastycznej strony. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny cytat wybrałaś, czytałam tylko tej autorki "Pół życia" i było takie średnie, ale chętnie poznam inne utwory tej pani, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)