Potrzebowałam lektury z
dreszczykiem. Ale nie jakiejś tam „pitu-pitu”, tylko takiej, przy której będę
przewracała kolejne kartki z prędkością światła. Udało mi się. Trafiłam na
książkę Nele Neuhaus „Śnieżka musi umrzeć”.
Z więzienia na wolność wychodzi Tobias
Sartorius. Siedział tam dziesięć lat. Lat, w trakcie których mógł cieszyć się
młodością, założyć rodzinę. Nie było mu to dane. Spędził ten czas za kratkami,
gdyż w wyniku poszlakowego śledztwa ustalono, że jest on winny śmierci dwóch
nastolatek. Prosto z więzienia udaje się w rodzinne strony, do domu ojca. Wraca
na teren, na którym wściekli mieszkańcy nadal pamiętają o wydarzeniach sprzed
lat. Są żądni krwi mordercy. Z grupy poirytowanych jego powrotem mieszkańców
wyłamuje się pewna nastolatka – Amelie, która wbrew wszystkiemu i wszystkim
wierzy w jego niewinność. W tym samym czasie na nieczynnym lotnisku wojskowym
robotnicy wykopują z podziemnego zbiornika ludzki szkielet. A w międzyczasie
ktoś spycha kobietę z kładki dla pieszych, usytuowanej na terenie dworca.
Pierwsze ślady prowadzą do Altenhain i do Tobiasa. Czy to były więzień
odpowiada za te wydarzenia? Czy (nadal) jest niebezpieczny? A może to jemu
grozi niebezpieczeństwo? Na te i inne pytania odpowiedź znajdziecie podczas
ekscytującej lektury powieści Nele Neuhaus.
„Śnieżka musi umrzeć” to genialny
kryminał, trzymający w uścisku do ostatnich stron. Autorka tak umiejętnie mnie
zwodziła, że ani przez chwilę się nie nudziłam. Co chwilę zmieniałam kierunek
swoich podejrzeń. Intryga jest tak diabelnie skonstruowana, że bywały momenty,
w których musiałam się zastanowić, co i dlaczego się dzieje. Losy
poszczególnych bohaterów były w niektórych momentach ze sobą niezwykle
interesująco splątane.
Podobało mi się to, że głównymi
bohaterami nie byli – jak to zwykle w kryminałach bywa – stróże prawa,
policjanci. Kreacje bohaterów są niesztampowe, głębokie. Autorka pisze w taki
sposób, że koniecznie chcemy się dowiedzieć, co też tych bohaterów spotka „za
rogiem”, na kolejnej przewróconej przez nas kartce. Elementy obyczajowe mają tu
prawo bytu w takim samym stopniu, jak wątki kryminalne, co w takiej kombinacji
daje nam naprawdę interesującą lekturę.
Dreszczem zgrozy przejął mnie
fakt zawiązania układów, układzików, porozumień między mieszkańcami wsi. Na
pierwszy rzut oka wydaje się, że ludzie ci mieszkają w sielskiej miejscowości,
ale jak pogrzebać głębiej… to czuć opary jakiejś mrocznej tajemnicy. Kiedy już
wydaje się, że stare problemy zostały zamiecione pod dywan, na łono wioski
powraca jej dawny mieszkaniec, Tobias Sartorius. I wtedy się zaczyna…
Boli mnie jedynie, że jakoś tak…
pozostałam niedoinformowana i dopiero po lekturze dowiedziałam się, że początek
mojej przygody z serią o pani komisarz Pii Kirchhoff oraz nadkomisarzu Oliverze
von Bodenstein powinnam zacząć od książki „Przyjaciele po grób”. Cóż, pomyłki
są wliczone w przygody czytelnicze.
Książka jest dosyć gruba, ale
czyta się ją niezwykle szybko. Czas mija niepostrzeżenie, a kolejne wątpliwości
kłębią się w głowie czytelnika – o to chyba chodziło autorce. Ja w każdym razie
dałam się złapać „na haczyk”, który zarzuciła; jestem zauroczona piórem pani
Nele Neuhaus i… zaczynam polowanie na kolejne jej powieści.
Tę hipnotyzującą historię polecam
szczególnie fanom dobrego kryminału oraz tym, którzy lubują się w rozwiązywaniu
rozmaitych zagadek – to książka dla Was;-)
Ocena: 5/6
Trzymająca w napięciu.. cos dla mnie :) Plus tytuł bardzo ciekawy :)
OdpowiedzUsuńheh no takze najpierw ceka mnie lektura „Przyjaciele po grób”
Pozdrawiam
Przeczytałabym z chęcią.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czy rozwiązałabym zagadkę kryminalną.
OdpowiedzUsuńSpodobał mi się Twój blog = masz nową obserwatorkę = będę tu wchodzić z chęcią ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio pociągają mnie kryminały, a "Śnieżka musi umrzeć" wygląda interesująco... Ale, oczywiście, i tak nie mam czasu.
Pozdrawiam!
Bukwa
Dziękuję, cieszę się ogromnie:)
UsuńTo coś dla mnie, uwielbiam kryminały :)
OdpowiedzUsuń