wtorek, 13 maja 2014

Anna Mulczyńska, Powrót na Staromiejską



Zaczęło się od tego, że zobaczyłam tę książkę na wystawie pewnej księgarni i od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Wiem, wiem - nie powinno oceniać się książki po okładce, ale po prostu czułam, że ta powieść mnie zauroczy. I nie pomyliłam się!

Weronika Peterson to typ kobiety, z którą chętnie bym się zaprzyjaźniła. Otacza ją aura, która sprawia, że ludzie do niej lgną - zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Jest typem artystycznej duszy, która swoją bogatą wyobraźnię przekształca w piękne projekty artystyczne. Zakłada magiczne miejsce, które nazywa "Robótkowo". Zajmuje się szeroko pojętym rękodziełem: dzierganiem, decoupage'm, a także - by wyleczyć po rozstaniu z mężem zranione serce - szyciem patchworkowej kołdry Dear Jane (zainteresowanych odsyłam na stronę http://dearjane.com). Uciekła ze Szwecji, zostawiając za sobą przeszłość, w tym nieudane małżeństwo. Jednak serce potrzebuje czasu, by wyleczyć się ze zdrady. Największą zaletą bohaterki jest to, że... nie jest idealna. Ma krzywe zęby, walczy z dodatkowymi kilogramami (a która z nas nie?;-)) i  dzięki temu zyskuje na autentyczności. Czytelniczki mogą się z nią rzeczywiście utożsamiać. Bohaterka w krótkim czasie nawiązuje wiele ciekawych znajomości...

Edward Zawiślak - dla bliskich Edek, Edzik, Edziu - to młody mężczyzna, prowadzący z przyjacielem Robertem (barwna postać drugoplanowa!) Trattorię Cannelloni. Jego serce zostało zranione przez pewną baletnicę z pobliskiego teatru. Leczył je podróżując po Europie i kształcąc się w swoim - kulinarnym - fachu. Gotował w przeróżnych knajpkach, restauracjach, mieszkał w przyciasnych kątach - wszystko po to, by móc po przyjeździe do kraju założyć coś własnego. Na ulicy Staromiejskiej w nieznanym nam bliżej mieście (interesujący zabieg, o którym opowiem za moment), jego ojciec prowadził małą "kanapkownię" (z okienka podawano klientom pyszne kanapki), więc po powrocie Edek postanowił rozbudować, przebudować lokal i serwować pyszności, które poznał w trakcie swojej europejskiej tułaczki.

Autorka posłużyła się specyficznym zabiegiem - umiejscowiła akcję powieści na urokliwej brukowanej uliczce Staromiejskiej oraz jej pięknych okolicach, nie podając nam nazwy miasta. Domyślamy się, że nie jest to zabita deskami mieścina - w końcu znajduje się w niej między innymi teatr (!). Jedyną wskazówką geograficzną jest to, że w niedalekiej odległości od miasta znajdują się... Mazury. Wiemy TYLKO, a może AŻ tyle. Do całej reszty musimy uruchomić swoją wyobraźnię. Wydaje mi się, że taki zabieg jest o tyle "sprytnym" posunięciem, że autorka nie musiała później uważać na topografię jakiegoś konkretnego miasta podczas pisania, bo najprawdopodobniej sama je na swój użytek wymyśliła (chociaż mogę się mylić). To zapewne ułatwiło jej pracę nad powieścią.

Powoli robię się upierdliwym czytelnikiem... Już tłumaczę, dlaczego tak sądzę. W niektórych fragmentach "Powrotu na Staromiejską" odnajdywałam pewne nieścisłości czy niedomówienia. Na przykład: główni bohaterowie obejmowali się, przytulali (mam nadzieję, że nie jest to spoiler?) - i nie zgadzał mi się opis tej sytuacji: jedna ręka na biodrze, druga gdzieś na bioderku, a kawałek dalej - niby tkwiąc w tej samej pozie - już ręka leżała gdzie indziej. Chyba jakaś dziwna gimnastyka miała tam miejsce albo autorka w międzyczasie stwierdziła, że bohaterowie zmienili układ swoich ciał;-) Zżymałam się przy tym niemiłosiernie. Wiem, że takie rozkładanie powieści na czynniki pierwsze może być dla Was - Czytelników - irytujące, więc proszę o wybaczenie. Po prostu im więcej przeczytanych książek za mną, tym bardziej staję się wyczulona na takie niuanse. 

Muszę od razu zaznaczyć, że dużo pracy autorka poświęciła na przekazanie ogromu informacji dotyczących wyszywania haftem krzyżykowym, mulin czy decoupage'u. Za uwiarygodnienie powieści takim elementem... wielki szacunek. Widać, że autorka zna się na tym - w końcu starała się w powieść wpleść swoje pasje: rękodzieło czy dobrą kuchnię oraz fascynację Szwecją. Kolejny plus za realizm w odwzorowaniu kłopotów z polskimi urzędami - bohaterowie prowadzą własne firmy i borykają się w związku z tym z różnymi problemami.

Nie szkodzi, że były jakieś tam nieścisłości i że się przy nich irytowałam. Mimo wszystko było to sporadyczne, a książka najoględniej mówiąc... skradła moje serce. Gdybym miała napisać własną powieść dla kobiet, to bardzo bym chciała, aby była w stylu powieści pani Anny Mulczyńskiej. Dobrze wykreowani bohaterowie, przystępny język, zaskakujące zwroty akcji to zalety "Powrotu na Staromiejską".

To niezwykle ciepła, klimatyczna opowieść o tym, że każdy z nas chce kochać i być kochanym.

Czekam z niecierpliwością na kontynuację powieści pt. "Przyjaciółki ze Staromiejskiej"! I zapraszam na magiczną ulicę, gdzie przyjaźń, miłość i realizowanie własnych marzeń idą ze sobą ramię w ramię.

PS. Starajcie się nie czytać "na głodnego", bo po niektórych fragmentach jeszcze bardziej będzie Wam burczało w brzuchach;)

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję portalowi SZTUKATER oraz Wydawnictwu Nasza Księgarnia ;-)




Grubość książki: 3,10 cm

9 komentarzy:

  1. Często i ja mam tak, że gdy zobaczę okładkę to już teraz najchętniej wyrwałabym ją z tej sklepowej półki i zaraz rozpoczęła lekturę :) Ale niestety czasami zdarzyło się - jak to się mówi - książka nie była warta okładki.
    Cieszę sie jednak, że u Ciebie było inaczej :) Zachęcająca recenzja, chociaż niekoniecznie moje klimaty ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha :D Rozbroiłaś mnie rozbieraniem książki na czynniki pierwsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam dzisiaj równie pozytywną recenzję tej książki jak Twoja. Poszukam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię takie ciepłe powieści, opowiadające o radykalnych zmianach w życiu (najczęściej wraz ze zmianą miejsce zamieszkania). Wiem, to taki oklepany temat...ale bardzo przyjemny;)
    PS. Nie wszyscy walczą z dodatkowymi kilogramami, nie uogólniajmy;)

    OdpowiedzUsuń
  5. To są moje klimatu. Muszę koniecznie mieć tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Recenzja jest świetna, ale książkę chyba sobie odpuszczę. Chyba nie w moim stylu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Książka zbiera pozytywne recenzje, dlatego bardzo jestem jej ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie słyszałam wcześniej o tej książce, ale po przeczytaniu Twojej recenzji, od razu mam na nią ochotę :) Będę o niej pamiętać.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)