środa, 28 maja 2014

Jeannette Kalyta, Położna. 3550 cudów narodzin

"Żyję z seksu i pracuję na telefon" - tak sama o sobie mówi Jeannette Kalyta, autorka książki "Położna. 3550 cudów narodzin".

Ostatnio mam szczęście do książek - trafiam na same wartościowe "perełki". O "Położnej..." gdzieś kiedyś przeczytałam i zamierzałam zabrać się za nią w niedalekiej przyszłości, ale w mojej bibliotece udało mi się szybko wskoczyć w kolejkę oczekujących na tę książkę i już - już jestem po lekturze. Cóż na początek mogę powiedzieć? FANTASTYCZNA. Ogromnie cieszę się, że przeczytałam tę książkę teraz. Choć nie jest to poradnik - wiem już, czego mogę się spodziewać, a czego mogę wymagać na oddziale położniczym.

"Położna. 3550 cudów narodzin" to autobiograficzna historia Jeannette Kalyty - znanej wielu jako "położna gwiazd'. Przyznam się bez bicia, że nie kojarzyłam wcześniej tej pani, która od ponad 25 lat jest położną i która przyjęła (a nie "odebrała" jak to się czasem mówi - wszak odebrać można życie, a poród się "przyjmuje") ponad  trzy tysiące porodów. Dopiero po przekopaniu połowy internetu dotarłam do reklamy pewnego środka służącego do higieny intymnej i przypomniałam sobie, że dziwiło mnie imię i nazwisko osoby polecającej ten specyfik. To była właśnie pani Jeannette Kalyta. W swoim środowisku znana jest jako propagatorka rodzenia po ludzku, z pełnym zrozumieniem wobec kobiety mającej wydać na świat potomstwo.

Z książki przebija obraz powoli zmieniającego się położnictwa w Polsce. Był to proces podobny do porodu - rodził się wolno i w bólach... Często bywało tak, że szpitale były już zaopatrzone w odpowiednie sprzęty, ale... mentalność lekarzy i położnych nie nadążała za zmianami. Zdarzało się i tak, że problemem była na przykład przełożona położnych, która celowo utrudniała pracę autorce. J. Kalyta z czasem została doceniona za pracę na rzecz rodzenia po ludzku i to powodowało w środowisku zawiść. Oto Polska właśnie.

Pani Kalyta opisuje swoje doświadczenia w pracy położnej. Niektóre są przerażające, inne zabawne, jeszcze inne powodują „pocenie się oczu”. Widać, że praca jest jej powołaniem. Trochę trwało, zanim zrozumiała mechanizmy rządzące szpitalami (oddziałami położniczymi w połowie lat ’80), ale nie chciała zgadzać się z nimi. I już na swoim pierwszym dyżurze w pracy sprzeciwiła się powszechnie obowiązującym  regułom, kładąc dziecko na brzuchu matki (zaraz po urodzeniu).

Autorka odczarowuje poród z mitów, których wszędzie pełno. Uświadamia, że ból to "standardowy" towarzysz przyjścia na świat nowej istoty. Pani Jeannette pomaga go oswoić... Pokazuje, jakie zmiany dokonały się na przełomie ostatnich 20-30 lat w polskim położnictwie.

Obecnie czasy są inne, ojcowie są bardziej uświadomieni. Mają więcej przywilejów. W połowie lat osiemdziesiątych mogli tylko pomarzyć o tym, że wejdą do sali zaraz po porodzie, by obejrzeć dziecko, a co dopiero, by w tym porodzie uczestniczyć. Prawda jest też taka, że ówcześnie położne nie miały dobrego PR-u - rodziło się wtedy mnóstwo dzieci (wyż demograficzny), one same bywały przemęczone, a co za tym idzie - złe i niemiłe. Ileż opowieści krąży o wrednych położnych... Moja Mama zaraz po przybyciu do szpitala również od jednej z nich usłyszała: "Boże, kolejna do rodzenia?".

Oprócz zwykłych czy niezwykłych porodów, pani Kalyta ma również do czynienia z zabawnymi historiami. Pozwolę sobie przytoczyć tu jedną. Na oddział została przyjęta pani, która była dziewicą oraz... mężatką od czterech lat. Autorka zapytała więc męża, czemu nie zgłosili się do ginekologa na przecięcie błony dziewiczej:

- Moja żona miałaby stracić dziewictwo z innym mężczyzną?! Chyba pani żartuje - odburknął niemiło.
- Trzeba było pójść do kobiety - zasugerowałam.
- Jeszcze gorzej - odparł. - Żaden zabieg nie wchodzi w grę. Zdecydowaliśmy, że najlepiej będzie, jak się to stanie przy porodzie. Poza tym zawsze możemy powiedzieć, że syn się urodził z matki dziewicy, jak Jezus. (s. 260)

Wiele podobnych historii w trakcie rodzinnych ploteczek opowiada i opowiadała mi moja własna Mama. Jak na przykład opowieść o kobiecie, która leżała w pokoju razem z Mamą i również czekała na rozwiązanie. Tyle, że miała naprawdę ogromny brzuch. Mama próbowała żartować, że na pewno będą bliźniaki, ale pani zarzekała się, że nie - że jest po badaniach i czeka na JEDNO dziecko. A że były to czasy, kiedy USG nie było standardem, to nic nie powinno nas zdziwić. Nadszedł czas porodu. Siłami natury owa pani wydała na świat jedno dziecko (płci niestety nie pamiętam), no i już zespół był przygotowany na to, by kończyć... ale ta pani stwierdziła, że coś jej nie pasuje, coś jakby się w niej jeszcze rusza. Więc lekarz podszedł i dosłownie położył się na jej brzuchu... po czym na świat przyszło KOLEJNE dziecko... Mąż był w takim szoku, że po przyjściu w odwiedziny do żony prawie zaraz wyszedł, bo stwierdził, że "to drugie" na pewno nie jest jego... Dalszej historii niestety nie pamiętam, ale do dziś napawa mnie ona przerażeniem. 

Książka ogromnie przypadła mi do gustu, urzekła mnie historiami porodów, "ludzkim" podejściem do tematu (bez nadmiernego epatowania medycznym słownictwem). Ta ciepła opowieść zawierająca przedziwne historie z sal szpitali położniczych, Domów Narodzin czy zwykłych domów co najmniej kilkukrotnie doprowadziły mnie do płaczu (również płaczu ze śmiechu;)). Autorka - jako doświadczona położna - dowodzi, że nie ma dwóch identycznych porodów. Każdy jest indywidualnym i mistycznym przeżyciem. Cieszę się, że przeczytałam tę książkę już teraz, pomimo że doświadczenie macierzyństwa jest - mam nadzieję - wciąż przede mną...

Grubość książki: 2,40 cm

9 komentarzy:

  1. Mam wielką ochotę na tę pozycje. Przyglądam jej się od dłuższego czasu. Twoja recenzja pokazuje mi, że warto :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam wielką ochotę na tę pozycje. Przyglądam jej się od dłuższego czasu. Twoja recenzja pokazuje mi, że warto :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przyznać, że ciekawie ją przedstawiłaś. Ogromnie mnie zachęciłaś do sięgnięcia po nią.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tematyka porodów zawsze mnie pasjonowała, dlatego z ogromną chęcią poznam historie, o których opowiada położna, bo kto lepiej zna się na tej "robocie" niż ona? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawa publikacja na naszym rynku. Mam ją w planach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawą anegdotkę przytoczyłaś, aż się uśmiechnęłam, bo przecież niejako był to przecież kolejny cud, cud narodzin niespodziewanego dziecka:) Tytuł przeczytam, ale poczeka na odpowiednią chwilę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Też kiedyś mi wpadła w oko, gdzieś zobaczyłam tę książkę i zapomniałam o niej. Dziękuję, że mi przypomniałaś. Może ja też ją spotkam w bibliotece :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejna książka, którą mam w planie przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam już wiele recenzji na temat tejże książki, na pewno jest warta zapoznania.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Gościu, witaj w moim książkowym świecie. Ucieszę się, jeśli zechcesz zostawić po sobie ślad w postaci komentarza. Każda opinia jest dla mnie ważna, również ta negatywna, ale proszę Cię przy tym o kulturę wypowiedzi.

Opisując książki, staram się działać w zgodzie z własnym sumieniem. Publikuję tu moje opinie, a zrozumiałym dla mnie jest, że każdy ma swój gust i to, co podoba się mnie, nie musi Tobie. Zatem zarówno sobie, jak i Tobie życzę wyrozumiałości ;)